O tym jak świetnie spieprzyć stronę

21 listopada 2010

Po tradycyjnej już dla mnie długiej przerwie czas na mały wywód dotyczący upadku [w moich oczach 🙂 ] świetnej swego czasu strony – Komixxy.

Miałem tą przyjemność obserwować stronę od samych jej początków, gdzie początkowo bawiły komixxy z Pulp Fiction, szalone dedukcje z CIA oraz ilość zer na koncie Billa Gatesa. Praktycznie każdy komiks potrafił wprawić w śmiech. Obecnie prawie każda seria jest maksymalnie oklepana, większość bazuje już na maksymalnie wykorzystanych minach czy pomysłach. Często komixxy są modyfikowane przez innych użytkowników i wrzucane ponownie. W efekcie oglądamy edycję edycji edycji edycji edycji edycji komixxu serii, która jest edycją edycji edycji edycji innego komixxu. W zasadzie nieważne czy otworzysz piątą czy piętnastą stronę i tak zobaczysz coś podobnego. A szkoda, kiedyś było to źródło niezłego humoru.

Naszła mnie jeszcze inna refleksja dotycząca Demotów, które dla wielu zostały właśnie spieprzone. Niektórzy narzekają, że obecne demoty nie są tak błyskotliwe i ironiczne jak te kiedyś. Tyle, że demoty mają demotywować/motywować, a nie śmieszyć. Wchodzę tam tylko dlatego, że można tam znaleźć różne ciekawostki na temat świata : )


O śmierci prezydenta prawd trochę…

26 kwietnia 2010

Ciut z opóźnieniem, ale jednak.

Dnia 10 kwietnia prezydencki Tupolew rozbił się w lotnisku pod Smoleńskiem. To już wiecie, tak? To oszczędzi mi głupiego powtarzania informacji zaczerpniętych z mediów. W tym momencie większość zna cała historię, dzięki powtarzającym (w okresie żałoby) ciągle swoje wypociny telewizjom. Tak więc, prezydent umarł, jest wielkim bohaterem narodu (o czym za moment), razem z nim 95 osób, które zeszły tak jakby na drugi plan. A szkoda, bo razem z nim z tego świata odeszło bardzo wielu świetnych ludzi, jak na przykład przywódcy Sił Zbrojnych.

Sama wieść o wypadku Tu-154 zaczęła budzić ciekawość jak to się stało, a my, Polacy, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie potworzyli trochę teorii spiskowych, nie pozwalali nieco winy na Rosjan (przecież to w Rosji było, to ich wina, ich drzewko, ich lotnisko, ich mgła, toż to zamach był!) i generalnie narobili dużo zamieszania.
Koncepcji było kilka jak wadliwy samolot (obalony przez odczyt czarnych skrzynek), lotnisko niewyposażone w system ILS, błąd pilota i warunki pogodowe. Osobiście stawiam na błąd pilota (no bo po co tutaj lądować?) połączony z uporczywą mgłą.

Z samym prezydentem kontrowersji było więcej. W piątek, w przeddzień wypadku, duża część społeczeństwa śmiała się z niego, wyzywając, tworząc filmiki, przeróbki, fotomontaże (kto szuka, ten znajdzie), natomiast w po jego śmierci wszyscy zaczęli obwieszać go laurami, o to jakim świetnym był człowiekiem, politykiem, ile dobrego zrobił, jaki to świetny był itd. Ja rozumiem szacunek dla zmarłego, ale nie ubarwiajmy rzeczywistości, politykiem dobrym to on nie był.
Gdy wszyscy myśleli, że po sporach już pozamiatane wystąpiło wielkie oburzenie o pochówek prezydenta na Wawelu, nawet Wajda napisał petycję (niepotrzebną, ale dobrą). Moim zdaniem nie ma co tego rozgrzebywać, decyzja została podjęta zanim była ogłoszona, lecz szkoda, że bez opinii kraju.

Tym samym kończę mój wywód z nadzieją, że nikogo nie zanudziłem.


Fenomen „Emblematu” II…

15 stycznia 2010

Kolejna część wywodu na temat nowego filmu Jamesa Camerona, tym razem już po obejrzeniu (może zawierać spojlery):

Zacząć chciałbym od braw dla autorów… trailera. Jest on zrobiony tak, że widz ma wrażenie, że film to nieustanna, ciekawa akcja. Lecz jest ździebko inaczej, akcja występuje w zasadzie tylko pod koniec filmu co jest, jak dla mnie, minusem sporym, bo skoro film to kinówka nastawiona na akcję akcji nie ma. No cóż. Sprawa druga – fabuła wybitna jakaś nie była, epickie momenty w stylu zjednoczenia wszystkich klanów były po prostu przeciętne, nie wzruszyły moich emocji. Do tego fabuła była przewidywalna, główny bohater jest wybrańcem, ‚dobro’ wygrywa, główny bohater zostaje ocalony, córka wodza się w nim zakochuje etc. Muzyka Jamesa Hornera również na kolana nie powaliła.

Żeby  nie było, że podaje tylko wady – film ma świetne efekty, jest fajną bajką, lubiani przeze mnie aktorzy (Sam Worthington, Michelle Rodriguez, Giovanni Ribisi) i polecam obejrzenie, lecz niestety jednorazowe.

Podsumowanie krótkie: kinówka, warta zobaczenia raz w kinie, fajni aktorzy, świetne efekty, reszta średniawa. Film OK jak na kino, w zaciszu domowym średniak. I warto pamiętać, że trailery nie zawsze mają rację, w przeciwieństwie do pierwszych przeczuć…


Fenomen „Emblematu”…

13 stycznia 2010

Sam do filmu podchodziłem od początku sceptycznie – recenzja Avatara (gry) w pewnej dobrze znanym czasopiśmie nastawiła mnie do niego dość negatywnie, ot kolejna nudna gra o nudnym świecie, nudnej fabule i nudnym gameplayu. Parę dni później zaczęła się wielka fala reklamowa, wszyscy wiedzieli już o Avatarze, wszyscy o nim mówili, wszyscy chwalili. A propos chwalenia – reklamówka oczywiście koncentruje się na pokazaniu, że reżyserem filmu jest sam James Cameron – reżyser Tytanica czy Terminatora. Ale cóż, mi to osobiście rybcia czy w mojej drużynie gra Xavi, skoro chrzani, pieprzy i soli wszystkie akcje. Moja opinia była niezmienna przez spory okres czasu – zwykła kinówka nastawiona na efekty. Później nieco się pogorszyła przez pewien artykuł na JoeMonsterze, aż wreszcie nastąpił przełom…

A była nim zwykła opinia znajomego, który stwierdził, że film jest wyśmienity i ma zamiar iść na niego drugi raz. Mówię, że skoro tak mówią, to może faktycznie taki jest i obejrzałem trailer. Wtedy moje podejście przeżyło jazdę na diabelskim młynie, pełny obrót. Trailer był niesamowity, głównie z powodu świetnej muzyki (gratulacje dla Audiomachine), ale również samego wykonania trailera. Od razu powiedziałem, że idę na ten film. I w tym momencie, moje zdanie zlało się z innymi.


Yo, homies!

12 stycznia 2010

Yo, homies!

Blog jak każdy inny, małe miejsce do wyrażania własnych poglądów, związane głównie z grami, choć znajdzie się i może coś o filmach/książkach/innych epopejach życiowych. Jeśli ktoś z Was uważa, że piszę ciekawie i chciałby również dołożyć swoje trzy grosze – zapraszam. 🙂

See you later, dudes!